Kiedy miałem 10 lat,mamusia powiedziała,że będę miał młodszego braciszka,lub młodszą siostrzyczkę. Chciałem braciszka,bo mógłbym grać z nim w piłkę i zbudować domek na drzewie. Tatuś nie wyglądał na zadowolonego. Rozmawiał z mamusią o aborcji,nie wiedziałem wtedy,co to znaczy. Tego dnia tatuś spał na kanapie,więc ja spałem z mamusią w ich łóżku. To było miłe. Spałem przytulony do brzuszka mamy,tam,gdzie rosła sobie dzidzia. Wiedziałem wtedy,że już kocham swojego braciszka. Bo to będzie braciszek,czułem to.
W tym roku nie miałem przyjęcia urodzinowego. Widziałem,że mamusia piecze tort,ale nagle zaczęła głośno krzyczeć. Brzuszek ją bolał. Chciałem pomóc, ale nie wiedziałem, jak. Ohh,mamusiu,gdybym nie był taki mały... Gdy coś dziwnego zaczęło spływać po nogach mamy,sam krzyczałem. Taty nie było, ale chyba usłyszał nas pan Welsh, bo wbiegł do naszego domu i zabrał nas do szpitala. Zapamiętałem,by wyjąć kilka pieniążków ze skarbonki i kupić mu czekoladę. Pomógł mamusi.
Myliłem się. Mama dała mi siostrzyczkę. Była malutka,różowa i miała skarpetki na rączkach. Mama powiedziała, że musi je mieć, żeby nie podrapała sobie noska.
Ellie obudziła się i spojrzała na mnie swoimi ślicznymi,kulkowatymi oczkami. I wtedy to zrozumiałem. Jestem jej starszy bratem,jestem za nią odpowiedzialny. Obiecałem sobie,że już zawsze będę ją chronił i kochał najmocniej na świecie. Moją maleńką siostrzyczkę -Ellie.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz